sobota, 30 stycznia 2010

Sen trzeci-Lodowa Epifania

Schowany wśród krzewów gdzieś w głębi lasu czekałem na zdobycz.
Wielkie Polowanie
Mam przeczucie, że coś pozyskam,oby to na co mam nadzieję.
Zdając sobie sprawę jak ważna jest uważność i refleks nie zaprzątam sobie głowy zbędnymi myślami.
Zanshin
Wsłuchany w szept wiatru, czytający przesłanie od lecących ptaków czekam wciąż nie mając pewności na sukces.
Nikogo niczego w polu;nawet dew lasu przestaje zwracać na mnie uwagę.
Sam na sam ze sobą i swoimi myślotworami.Mam nadzieję, że to nie jedyna potyczka jaka mnie czeka i będą inne bardziej itrygujące.
Lodowaty powiew wiatru po raz pierwszy, po raz drugi.
Biczowanie rozpoczęte-Przyroda postanawia mnie mnie poskromić.
Jakoś mnie nie przekonuje mała ruchliwośc cząstek i niska energia zderzeń,
czyli to czym ma być zimno. Mam drgawy i w tym momencie dla mnie zimno jest bytem realnym.
Koncentracja zanika, skołowanie alarmem w głowie: "ratunku, pomocy, zimno, umieram.
Szukam wyłącznika tego neurotycznego wyjca. Standardowe metody zawodzą i gdzieś na obrzeżach świadomego umysłu pojawia się formuła:
"ja nie jestem tym ciałem, to jest narzędzie dla mojego użytku"
Potwierdź/Anuluj"
No jasne że "potwierdź"
Uwaga powraca;narzędzia nie marzną najwyżej mogą być zimne i ze mną jest tak samo.
Ciał podejmuje walkę z wychłodzeniem.Niska temperatura już mnie nie blokuje, działam poza nią.
Tak zabłysła Lodowa Epifania.